You are currently viewing ROZMOWY NA CZASIE: Wojciech J. Burszta

Cień pandemii zostanie z nami na stałe – rozmowa z antropologiem kultury prof. Wojciechem J. Bursztą.

CKiIO: Z Poznania do Milanówka, jak to się stało, że trafił Pan w to szczególne miejsce? Podobno brali Państwo pod uwagę także Podkowę.

prof. Wojciech Józef Burszta: Po 48 latach mieszkania w Poznaniu, odczuliśmy nieprzepartą chęć zmiany otoczenia, a jako że od roku 2003 pracowałem w SWPS (dzisiaj Uniwersytet SWPS), podjęliśmy decyzję o przenosinach. Rodzinny „zwiad” w poszukiwaniu niewielkiego domku w Milanówku, Podkowie lub Brwinowie szybko zakończył się decyzją – Milanówek. Wielka w tym zasługa Jurka Bralczyka, teraz sąsiada, który mocno lobował za tym wyborem. Oglądaliśmy także piękne miejsca w Podkowie, chwilę zastanawialiśmy nad Brwinowem (żona: jak podasz w korespondencji adres w Brwinowie, co sobie pomyślą w Poznaniu? Gdzie, do diaska, oni się wynieśli), ale POM (powolny ogląd miasta), zachwyt dzieci i szansa na kupno niewielkiego domku w spokojnej okolicy, przeważyły, no i od 15 lat jesteśmy tutaj. Nie żałując ani przez chwilę wyboru.

CKiIO: Ma Pan swoje ulubione miejsca w Milanówku i okolicach?

WJB: Uwielbiam owe powolne obchody miasta i okolic, stąd – można powiedzieć – chłonę Milanówek „po całości”. Traktuję to miejsce jako orbis interior, mój świat, z przyrodą, architekturą i ludźmi. To także dziury w naszej ulicy, posadzone drzewa, ale – kiedy idę na spacer z psem – bliższa i dalsza okolica, wilia Waleria, ulubione miejsca na granicy Chrzanowa itd. Zawsze po powrocie z pracy w Warszawie, idąc do domu uśmiecham się do siebie, szczęśliwy, że Milanówek to przede wszystkim niespieszność i spokój, a to się wraz ze starzeniem ceni coraz bardziej! Jest takie powiedzenie, że czas to powietrze, którym oddychamy. Milanówek jest i czasem, i powietrzem.

CKiIO: W pewnym sensie izolacja jest stanem pożądanym dla intelektualisty, czy odczuwa Pan zmianę w związku z sytuacją w kraju i na świecie? Pytam, bo jednak spokój małego miasta sprzyja odrealnieniu nie tylko w czasach pandemii.

WJB: Swoisty sposób uwięzienia, którego doświadczamy, o wiele łatwiej przeżyć w małym mieście. Pokus mniej, dystans między ludźmi zapewniony, rutyna życia niewiele się zmienia, wyjście do ogrodu stwarza iluzję, że wszystko jest jak zawsze. A jednak jest inaczej, wieści ze świata uświadamiają, jak kruchy jest ład, który wypracowaliśmy. To sprzyja refleksji, zadumie niekiedy. Próbuję notować wrażenia „z oddalenia” mojego światka, i to są ciekawe spostrzeżenia, ciągle jeszcze bardzo rozedrgane i wymagające namysłu.

CKiIO: Jak Pan sobie radzi w tej sytuacji i czy wierzy Pan, że po ustaniu pandemii nasze życie zmieni się jakoś radykalnie, czy to tylko wygodny medialny liczman?

WJB: Jako antropolog jestem przekonany, iż cień pandemii będzie nam towarzyszył na stałe. Przygotowuję się na to – obawiam się deficytu zaufania między ludźmi i jeszcze większego zatomizowania życia. W nasze życie na dobre wkradła się obawa, a to bardzo destrukcyjne i korozyjne dla międzyludzkich więzi. Zobaczymy, jak ludzie będą postrzegać „obcych”, a więc tych wszystkich, którzy dzięki swojej mobilności zagrażają „nam”, ceniącym własne „zakorzenienie”. Dla wszystkich „w drodze” – włóczęgów, bezdomnych, szukających pracy, ale także turystów, idą trudne czasy; to oni potencjalnie niosą zarazę, cenimy ruch, ale coraz bardziej się go obawiamy. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało.

CKiIO: Czy okres izolacji wpłynął na Pana pracę? Czy sięgnął Pan po książkę, płytę, film, o których w innej sytuacji by Pan nie pomyślał? A może narodził się jakiś nowy tekst?

WJB: Oczywiście, czas izolacji to świetna okazja, aby robić rzeczy, na które zwykle nie ma czasu. Zrobiłem remanent muzyczny i filmowy (wreszcie wszystkie pięć sezonów „Prawa ulicy”) ale przede wszystkim sięgam po książki zawsze odkładane kosztem nowości, pozycji rzekomo niezbędnych itd. Czytam właśnie, zdobytą przez żonę na Allegro, powieść MacKinleya Kantora Andersonville z 1955. To opasłe tomisko traktuje o czasach wojny secesyjnej i obozie jenieckim założonym przez konfederatów. Analogie z dniem dzisiejszym nasuwają się same: tkwi w nas ludziach, potworna potrzeba radzenia sobie z problemami poprzez izolację i spychanie innych do obozów, gett i miejsc odosobnienia. Cieszmy się, że naszym obozem dzisiaj stało się własne mieszkanie, w którym możemy robić co się żywnie podoba. Zacząłem pisać książkę pt. Umykanie, w której chcę pokazać – zgodnie z tytułem – że nie tylko nasze życie nam umyka, ale żyjąc spychamy na margines sprawy, które dopiero z oddalenia czasowego ukazują się jako ważne. Warto o nich opowiedzieć, zanim umkną na dobre w wirze codzienności.

CKiIO: W tym roku przypada 30. rocznica pierwszych wyborów samorządowych, to dobry moment by zastanowić się czy w takich sytuacjach szczególnych właśnie lokalne, oddolne działanie wydaje się przynosić najlepsze efekty. Czy Polacy są Pana zdaniem samorządni?

WJB: Zawsze byłem mocno zaangażowany w ideę społeczeństwa obywatelskiego, w kształcie, jaki proponował choćby Jacek Kuroń. Stąd samorządność jest dla mnie solą demokracji, nawet jeśli wiele spraw załatwia się nieudolnie. Polacy chcą być samorządni, ale obecne władze mają ciągoty (i narzędzia), aby wpajać nieufność do lokalności. Rzekomo centrala, w osobie wojewody na przykład, wie lepiej i dba lepiej. Liczę na to, że jesień, trudna z wielu względów, będzie czasem samorządów, mimo iż stają się one coraz biedniejsze. Kontrrewolucja idąca z Nowogrodzkiej nie uda się.

CKiIO: „Dżuma” Alberta Camus, „Dzienik roku zarazy” Daniela Defoe – mamy modę na lektury poświęcone pandemiom, chorobom i zarazom. Ma Pan jakąś ulubioną książkę związaną z tematem?

WJB: Ależ oczywiście, i dzisiaj sięgam po takie książki. To przede wszystkim mój ukochany Jose Saramago i jego niemal wszystkie powieści (bo one są o czasach zarazy, w najszerszym sensie): Miasto ślepców, Miasto białych kart (co byłoby, gdybyśmy wszyscy w wyborach oddali puste kartki?), Kamienna tratwa, Rozterki śmierci. Saramago przeraża i bawi jednocześnie, a to świetna mieszanka do przemyśleń: czy więcej w naszym życiu tragedii czy śmieszności?

 

Wojciech Józef Burszta, prof. dr hab; pracuje w Katedrze Kulturoznawstwa  Instytutu Nauk Humanistycznych Uniwersytetu SWPS, redaktor naukowy pisma „Sprawy Narodowościowe. Seria Nowa”, przewodniczący Rady Naukowej kwartalnika „Przegląd Kulturoznawczy”; antropolog kultury, kulturoznawca i eseista; autor kilkunastu książek; stypendysta Fulbrighta i Fundacji Kościuszkowskiej, wykładał w Yale, Chicago i Paryżu. Interesuje się muzyką rockową, futbolem angielskim, miłośnik i znawca kryminałów. Wieloletni mieszkaniec Poznania, od 2005 roku osiadł w Milanówku. W życiu kieruje się zasadą Edwarda Stachury, iż „świat jest w formę bogaty, a i w treść niebiedny”, która w refleksji nad kulturą przybiera postać fallibilizmu, nakazującego krytyczną pokorę wobec tego co się twierdzi i unikanie dogmatyzmu.

Proszę udostępnij to

Share on twitter
Twitter
Share on facebook
Facebook
Share on pinterest
Pinterest
Share on linkedin
LinkedIn
Share on reddit
Reddit
Share on whatsapp
WhatsApp
Share on email
Email
Share on print
Print